z przeciętności w beznadziejność
teraz to już doszłam do etapu myślenia, że wcale nie jestem przeciętna, tylko wręcz beznadziejna... no bo jak inaczej określić siebie, skoro nawet nie przeszłam pozytywnie wewnętrznej rekrutacji w firmie, żeby się przenieść do innego działu? heh... wszyscy w biurze już wiedzą, że chciałam się przenieść i teraz jak powiem, że kolejny proces rekrutacji zawaliłam i to jeszcze taki, w którym startowałam z bardzo uprzywilejowanej pozycji, to już będzie totalna klapa... nawet nie obchodzi mnie to co pomyślą inni, ale takie porażki we mnie samej budują poczucie beznadziejności...
bardzo liczyłam na spotkanie z jedną osobą... miała się odezwać jak będzie w Kra...i...była, ale cisza... szkoda, bo bardzo chciałam poznać tą osobę i to nie wcale w kategoriach damsko-męskich... ale to było takie moje malutkie marzenie i tkliła się we mnie taka nadzieja, że w końcu uda mi się spotkać z moim takim jakby po części autorytetem....
no ale coż... pozostaje mi tylko mieć nadzieję, że w tym wszystkim jest jakiś sens....
zasłyszane na rekolekcjach, w trochę innej formie...
Za pieniądze możesz kupić budynek, ale nie dom…
Możesz kupić łóżko, ale nie sen...
Możesz kupić zegarek, ale nie czas…
Możesz kupić książkę, ale nie wiedzę…
Możesz kupić stanowisko, ale nie uznanie…
Możesz kupić życie, ale nie duszę…
Możesz kupić lekarstwa, ale nie zdrowie...
Możesz kupić seks, ale nie miłość...
A kim ten człowiek, o którym piszesz?
Dodaj komentarz