.
dzisiaj dowiaduję się, że z mamą źle.... w pierwszej chwili wolnego czasu kieruję swoje kroki do Dominikanów... klęcząc przed grobem św. Jacka płaczę i proszę o pomoc....potem msza... wieczorem powrót do domu i impreza, na której udaję, że dobrze się bawię.... i w końcu w domu... chciałabym jutro obudzić się wiedząc, że to tylko zły sen....
tak bardzo potrzebuję duchowego mistrza, który nauczyłby mnie ufać w działania Boga....
potrzebuję kogoś bliskiego kto mógłby się mną zaopiekować....
potrzebuję stabilizacji, gdyż wiem, że to mamę zadowoliłoby....
ciężko :(