• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

niebla

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
28 01 02 03 04 05 06
07 08 09 10 11 12 13
14 15 16 17 18 19 20
21 22 23 24 25 26 27
28 29 30 31 01 02 03

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Archiwum

  • Lipiec 2011
  • Czerwiec 2011
  • Maj 2011
  • Kwiecień 2011
  • Marzec 2011
  • Luty 2011
  • Styczeń 2011
  • Grudzień 2010
  • Listopad 2010
  • Październik 2010
  • Wrzesień 2010
  • Sierpień 2010
  • Lipiec 2010
  • Czerwiec 2010
  • Maj 2010
  • Kwiecień 2010
  • Marzec 2010
  • Luty 2010
  • Styczeń 2010
  • Grudzień 2009
  • Listopad 2009
  • Październik 2009

Archiwum marzec 2011


z zimy w wiosnę w ciagu kilku godzin

obudzil mnie rano silny promien slonca, ktory nie robiac sobie nic z tego, ze chcialabym sie choc raz wyspac, przyswiecal prosto w moja twarz... otworzylam oczy, przeciagnelam sie, naciagnelam koldre i obrocilam sie na drugi bok z nadzieja, ze jeszcze pospie... po 10 minutach slonce zaczelo tak mocno przygrzewac, ze musialam jednak podniesc sie z lozka i otworzyc okno.... kladac sie z powrotem pomyslalam, ze jeszcze kilka godzin temu stalam na Wielkiej Krokwii w sniezycy...wracajac ulicami Zakopanego do samochodu podziwialam zasniezone drzewa, robilam sniezki, ktore pozniej ladowaly na kurtkach znajomych, bieglam predko do McDonalds'a, zeby tylko kupic ciepa herbate bo rece mialam skostniale...a teraz rano wygladajac za okno, zobaczylam wiosne...zero sniegu, niebieskie niebo i te promienie slonca :) tak sobie marze, zeby miec kiedys malutki domek pod Tatrami... w tygodniu pracowac i mieszkac w Krakowie, a w piatkowe popoludnia pakowac sie do samochodu i uciekac na caly weekend wlasnie tam... tak, to chyba byloby dla takiego urodzonego mieszczucha jak ja najlepsze rozwiazanie;)

skoki narciarskie na zywo sa ciekawym przezyciem... wprawdzie wczoraj przez pogode nie bylo prawdziwych zawodow, jedynie kilku skoczkow...ale jednak, to o sam klimat chodzi... morze bialoczerwonych flag, tysiace gardel spiewajacych Malyszowi sto lat... w takich chwilach jestem dumna z bycia Polka... aczkolwiek, zeby tylko nie slodzic oczywiscie, stwierdzam, ze jednak chamstwo u nas jest dlugie i szerokie jak Polska. i to wcale nie wsrod dwudziestoletniej mlodziezy, ale i ludzi starszych... to jak wczoraj sie wszyscy pchali zeby wejsc na skocznie, to swiadczy tylko o "kulutrze" osobistej... potem jeszcze stojac na trybunach chmara ludzi z tylu wpycha sie ile wlezie, nie wazne ze zaraz zlecisz na dol, wazne, zeby ktos za Toba mogl cos zobaczyc... eh... po prostu szkoda slow!... jakos w Londynie jak podjezdza autobus na przystanek to kazdy potrafi ustawic sie w kolejce i spokojnie poczekac na swoja kolej, zeby wsasc, w Polsce to byloby nie do pomyslenia takie zachowanie... sama probuje ustawiac sie w kolejce i spokojnie czekac, ale to czesto konczy sie tym, ze nie wsiadam do autobusu, bo jakies cha.y za mna oczywiscie sie wryja... agrh! ciekawe czy to sie kiedys zmieni...

27 marca 2011   Komentarze (2)

a jednak...

...marzenia się spełniają i to w najmniej spodziewanym momencie... już przyzwyczaiłam się do myśli, że szanse na spotkanie się z osobą, którą bardzo chciałam poznać są praktycznie zerowe... po tym jak kilka miesięcy temu będąc w Kra nie odezwała się, stwierdziłam, że przecież nie jestem nikim wyjątkowym, ani znajomą, ani rodziną żeby ta osoba chciała poświęcić mi czas...

az tu nagle pewnego zwyklego dnia siedze w pracy, gdzies w miedzyczasie sprawdzajac prywatnego meila i bach....krotka wiadomosc, ze ta osoba bedzie dzis wieczorem w Krakowie... potem wieczorny telefon i juz po pol godzinie bylam na rynku...usiedlismy w jednej z moich ulubionych spokojnych, schowanych w kamienicy kawiarenek... herbata z miodem, cytryna i gozdzikami...ogladanie zdjec, rozmowa... pytania czym sie zajmuje, co robie w wolnym czasie, o plany na przyszlosc.... jakoze moje zycie nie jest jakos bardzo porywajace, bo praca ksiegowej wcale nie zaciekawia, a wieczorami nie robie nic o czym warto by bylo snuc opowiesci...wiec wypytywalam ja o zajecia, o dom, o podroze, o studia.... po dwoch godzinach rozmowy uswiadomilam sobie, ze ta osoba, bedaca w jakims stopniu moim autorytetem pod wzgledem patrzenia na swiat jest jak najbardziej normalna... spodziewalam sie poznac kogos madrego, powaznego sypiacego zyciowymi poradami jak z rekawa...spodziewalam sie, ze bede sie czula skrepowana rozmowa, bo ani nie jestem oczytana, ani jakos specjalnie blyskotliwa... a tu podczas tych kilku wieczornych godzin mialam wrazenie, ze rozmawiam z dawnym znajomym nie widzianym od lat, ktory jak trzeba to sie wkurzy, jak trzeba posmieje.... taki po prostu zwykly a zarazem niezwykly czlowiek w najlepszym tego slowa znaczeniu....
 potem jeszcze wymiana muzyki, wieczorny spacer po rynku i po plantach, opowiesci z czasow studenckich...

... i dzieki takim doswiadczeniom przekonuje sie, ze wielcy ludzie to najczesciej ludzie zwyczajni...

co poza tym? dopadlo mnie jakies przeziebienie i leze w domu z tesknota spogladajac za okno, gdzie podworko zalane sloncem... az sie dusza rwie, zeby uciec z tych czterech scian... no ale niestety, trzeba sie wyleczyc, bo w sobote o ile zdrowie pozwoli.... jedziem na Malysza!!!! :))))

24 marca 2011   Komentarze (1)

postanowienia

z przeczytanej dzisiaj książki:

A little girl came home from school with a drawing she’d made in class. She danced into the kitchen, where her mother was preparing dinner.

“Mom, guess what?”, she squealed, waving the drawing.

Her mother never looked up.

“What?”,  She said, tending to the pots.

“Guess what?” The child repeated, waving the drawing.

“What?” the mother said, tending to the plates.

“Mom, you’re not listening”

“Sweetie, yes I am”

“Mom”, the child said. “You’re not listening with your eyes”.

zauważyłam, ze zachowuję się dokładnie tak samo... za mało uwagi poświęcam innym i postanowiłam, że czas to zmienić...bo w końcu żyję na tym świecie dla innych, nie dla siebie...

gorzej będzie z patrzeniem w oczy...bo ja nigdy nie lubiłam patrzeć ludziom w oczy...krępuje mnie to...już nie raz zwracano mi uwagę, ale ja nadal tak nie umiem...to pewnie wynika trochę z dozy nieśmiałości, a trochę z własnych kompleksów... mam zeza i pomimo,że noszę okulary to mam wrażenie,że patrząc komuś w oczy, ten ktoś od razu dostrzega moją jakże niemałą wadę wzroku... dlatego od razu uciekam wzrokiem w bok... nie wiem czy takie moje zachowanie da sie zmienić, pewnie będzie ciężko.... no ale może zacznijmy jednak od poświęcania uwagi innym... a potem się zobaczy...bo jak to mówiono 'powolutku aż do skutku'.... ;)

06 marca 2011   Komentarze (4)
Niebla | Blogi